Z utęsknieniem czekałam na kolejny rajd, który miał się odbyć na tradycyjnych trasach Czernichowa pod Krakowem. Uwielbiam te odcinki: ciasne partie, niewidoczne szczyty, spadania to coś, w czym czuję się bardzo dobrze. W końcu nastąpił ten dzień. Organizatorzy zapewnili tylko jeden odcinek, ale przejeżdżany czterokrotnie. Już po zapoznaniu z trasą wiedziałam, że pójdę tak zwaną „bombą”. Wyruszyliśmy. Pierwszy odcinek pokonaliśmy z czasem 1:34, drugi – 1:33, trzeci – 1:32.
Przed ostatnim OSem kumpel mówi:
- No nie wiem, gdzie jeszcze mogę przyspieszyć, cały czas mam 1:32 i nie mogę zejść niżej…
- O chopie, ja teraz spokojnie zrobię 1:31 – odpowiadam.
-Nie dasz rady. - Dam radę, zakład? I poszedł zakład o polską tradycyjną stawkę.
Tak się spięłam, że zrobiłam 1:29. Chłopakom wyszły oczy ze zdumienia :) Niestety nie było podium. Może na przyszły sezon porobimy coś z silnikiem, żebym była konkurencyjna względem czołówki, czas pokaże. Na razie zbieramy fundusze na następny rajd, który już 22 października. A może ktoś z Was byłby chętny wesprzeć naszą załogę? Zapraszamy :)
filmik: https://www.youtube.com/watch?v=gCtvp7P19Qk&feature=youtu.be