Odlecieli na Jastrzębiu
To było prawdziwe święto driftingu. Powrót zawodów na Autodrom Jastrząb po przeszło pięciu latach przerwy odbył się z wielką pompą, o co zadbali nie tylko organizatorzy, ale też niemal 70 kierowców, którzy stworzyli doprawdy niesamowite widowisko.
Ostatnimi tego typu zawodami na słynnym torze pod Radomiem przed ową pięcioletnią przerwą była jedna z rund Drift Masters Grand Prix, cyklu, który obecnie ma rangę driftingowych mistrzostw Europy. 20 września rywalizacja drifterów nareszcie powróciła na "Jastrząb" i było to również bardzo spektakularne wydarzenie. Co więcej, zmagania o trofeum obiektu mają odbywać się już cyklicznie!
Młode wilki w natarciu
Driftingowy Puchar Toru Jastrząb, bo taką nazwę przyjęła nowa seria, spotkał się z bardzo dużym zainteresowaniem ze strony kierowców, którzy to na zawody dojechali praktycznie z całej Polski. Dwóch zawodników wraz ze swoim teamem dotarło aż z Niemiec. W sumie na listach startowych znalazło się 70 uczestników. Chętnych było więcej, ale jednodniowa formuła zawodów uniemożliwiała przyjęcie szerszej grupy startujących. Uczestnicy rywalizowali w dwóch klasach: Street – przeznaczonej głównie dla początkujących zawodników i tych, którzy jeszcze nie dysponują większymi budżetami oraz Profi, w której to nie brakowało prawdziwych tuzów polskiego driftingu. Wystarczy tutaj wspomnieć choćby fakt, że trzech nich ma już w swoim dorobku miejsca na podium we wspominanym elitarnym cyklu Drift Masters oraz sukcesy w innych zawodach międzynarodowych. Do tego doszło wielu tych, którzy sięgali po krajowe tytuły i trofea.
Już sesje treningowe pokazały jednak, że faworyci tym razem nie będą mieli łatwo. Grupa młodych, ambitnych kierowców, którzy dopiero rozpoczynają swoje prawdziwe kariery, a także stałych bywalców cyklicznych treningów odbywających się na Torze Jastrząb od początku prezentowała wiele bardzo dobrych przejazdów. Brak kompleksów i znakomite umiejętności potwierdzili oni też w kwalifikacjach. Te co prawda wygrał doświadczony Mikołaj Zakrzewski, mistrz ubiegłorocznej serii Drift Trophy, ale już drugie miejsce zaledwie 17-letniego Adriana Pacholczyka w tak mocnym gronie było nie lada niespodzianką. Pewnym zaskoczeniem było również trzecie miejsce Kajetana Rutyny, który co prawda ma na swoim koncie szereg sukcesów krajowych i międzynarodowych, jednakże od pewnego czasu startuje rzadziej, mniej regularnie niż pozostali zawodnicy z krajowej czołówki. Z kolei czwarte miejsce w „kwali” Przemysława Śnieguły większość obserwatorów uznała już za prawdziwą sensację, choć kierowca raptem 300-konnego BMW E30 jest stałym bywalcem treningów na Torze Jastrząb i obiekt ten zna doskonale. Tuż za drifterem z Pionek uplasowali się dwaj bardzo mocni zawodnicy – Marcin Nejman i Paweł Korpuliński, którzy tym samym uzupełnili pierwszą szóstkę kwalifikacji.
Większość przejazdów w parach była niezwykle widowiskowa i stała na bardzo wysokim poziomie sportowym. Niestety, już na etapie TOP32 nie zabrakło pechowców. Awaria auta Karoliny Pilarczyk zepsuła ciekawy pojedynek pomiędzy nią a Tomaszem Kowalskim. Z rywalizacją na tym poziomie pożegnali się też tak mocni zawodnicy jak chociażby Maciej Jarkiewicz, Marcin Nejman, Jan Flasiński, Artur Barszczowski czy Grzegorz Ludwicki.
Nie mniej ciekawie było też w TOP16. Emocjonujące pojedynki stoczyli między innymi: Mikołaj Zakrzewski z Michałem Wojtanem, Marcin Banowicz z Dawidem Sposobem i dwaj adepci Toru Jastrząb – wspominany Przemysław Śnieguła z Grzegorzem Czaplą.
Nocny finał dla Rutyny
Zwycięsko kolejne pojedynki przechodził nastoletni Adrian Pacholczyk. W TOP4 zatrzymał go dopiero Kajetan Rutyna. Zanim radomianin spotkał się z Pacholczykiem w TOP8 trafił na Pawła Korpulińskiego. To właśnie ten pojedynek wielu widzów uznało za przedwczesny finał. Choć obaj mają w swoim sportowym dorobku szereg bardzo znaczących sukcesów, w tym choćby miejsca na podium cyklu Drift Masters, czy też mistrzostwa lig odbywających się w innych krajach, to jednak faworytem tej konfrontacji wydawał się być Korpuliński. Mistrzowie bynajmniej nie zawiedli i dali kibicom nie lada widowisko, które licznie zgromadzona publika nagrodziła gromkimi brawami. Do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była dogrywka, w której szalę zwycięstwa na swoją korzyść minimalnie przechylił kierowca Mercedesa i to on ostatecznie awansował do wspomnianego półfinału z Pacholczykiem.
W drugiej parze TOP4 spotkali się Przemysław Śnieguła z Dawidem Sposobem. Z tej potyczki ostatecznie zwycięsko wyszedł ten drugi i to on trafił do Finału A.
Pojedynki o podium rozegrały się już po zmroku przy sztucznym oświetleniu, co finiszowi zawodów nadało dodatkowego smaczku. W Finale B spotkały się dwie rewelacje zawodów – Adrian Pacholczyk i Przemysław Śnieguła. Ostatecznie na najniższym stopniu „pudła” stanął Pacholczyk.
Finał A to kolejny popis Rutyny i jego Mercedesa. To właśnie on okazał się końcowym triumfatorem całych zawodów, jednak z pewnością nie mniejsze słowa uznania należą się Dawidowi Sposobowi, który nie mogąc sięgnąć na Torze Jastrząb po swoją główną broń, czyli słynną Toyotę GT86, musiał skorzystać z przygotowanego w dużym pośpiechu auta zastępczego, zdecydowanie słabszego BMW E36.
Naprawdę dobry poziom sportowy i duże emocje towarzyszyły też zmaganiom aż 25 zawodników startujących w klasie Street. Czwarty, o włos od podium, był ostatecznie Kamil Labudda (BMW E46), czyli bardzo popularny wśród fanów motoryzacji w całym kraju youtuber Budda. Na trzeciej pozycji uplasował się Oskar Błażejak (BMW E36). Drugie miejsce zajął włocławianin Tomasz Krzyżanowski (BMW E30), który już niejednokrotnie stawał na podium w „streetach” ligi Drift Trophy. W znakomitym stylu triumfował Ernest Załęcki (BMW E46).
Driftingowy Puchar Toru Jastrząb został bardzo pozytywnie oceniony przez uczestniczących w nim drifterów. Wielu z nich już zapowiedziało udział w kolejnych edycjach DPTJ. Zawody przyciągnęły jednakże nie tylko szerokie grono zawodników, ale też bardzo liczną publiczność. Zmagania kierowców z trybun i wielkiego tarasu obiektu obserowały setki kibiców. Ostatnie bilety zostały wyprzedane na dwa dni przed zawodami. Brak wejściówek nie zniechęcił jednak wielu zagorzałych fanów driftu. Tłumy gromadziły się też dokookoła obiektu, między innymi na... wiadukcie drogi ekspresowej, która przebiega w pobliżu autodromu.
Na uwagę niewątpliwie zasługuje też szerokie wsparcie wydarzenia ze strony sponsorów i partnerów, dzięki czemu łączna wartość nagród wyniosła aż kilkanaście tysięcy złotych.
Kolejne zmagania drifterów na autodromie pod Radomiem odbędą się w przyszłym roku, przy czym każde zawody nowego cyklu mają mieć już formułę dwudniową.
Organizatorami Driftingowego Pucharu Toru Jastrząb byli gospodarze obiektu wraz z grupą Motorsport Trophy.
Tekst: Motorsport Trophy
Zdjęcia: Rafał Kurek