Rajd Szwecji na lotnisku w Toruniu? No, może niezupełnie, ale warunki w trakcie dwóch ostatnich superoesów z serii Winter Trophy nie odbiegały daleko od zimowych skandynawskich realiów.
Tegoroczna zima w naszym kraju mile zaskoczyła fanów śnieżnych szaleństw. Organizatorzy z grupy Motorsport Trophy wykorzystali te warunki do zorganizowania kilku zimowych superoesów, które z racji obowiązujących obostrzeń związanych z epidemią COVID-19, przybrały ostatecznie formułę szkoleń w zakresie doskonalenia techniki jazdy w szczególnych warunkach.
Pierwsze spotkanie z serii Winter Trophy obyło się 10. stycznia. Kolejne zaplanowano dwa tygodnie później, jednakże z racji na niepewne warunki pogodowe oficjalnie je odwołano, nieoficjalnie – zastąpił je luźniejszy trening, na którym też pojawiła się spora grupa kierowców. Pod sam koniec stycznia zima powróciła na dobre, spadły temperatury i dopadało sporo śniegu, dzięki czemu udało się zorganizować dwa kolejne eventy WT. Do udziału w pierwszym z nich ponownie zgłosiła się trzydziestka kierowców, mających zamiar doskonalić swoje umiejętności z jazdy w typowo zimowych warunkach. Wśród nich znalazło się kilkoro zupełnych debiutantów. Organizatorzy na ten dzień przygotowali pętlę o długości przekraczającej 1,5-kilometra, miejscami szybką, ale też z wolniejszymi i bardzo technicznymi partiami.
Najszybsi rzecz jasna po raz kolejny okazali się uczestnicy z grupy AWD. Najlepszy rezultat, będący sumą czasów z wszystkich prób, uzyskał doświadczony Karol Chętnicki (Subaru Impreza). Triumfator pierwszej edycji, czyli Piotr Ćwikliński (Impreza), zajął tym razem drugie miejsce. Tuż za kierowcami „plejad” uplasował się Patryk Jędrzejewski (Mitsubishi Lancer Evo V).
Dwie kolejne pozycje w generalce zajęli kapitalnie radzący sobie w tych trudnych warunkach najszybsi kierowcy z grupy FWD, czyli Krzysztof Sławiński (VW Polo) i Jakub Arent (Ford Puma). Bardzo ciasno było na dalszych miejscach. Różnice czasowe pomiędzy trzema kolejnymi zawodnikami były minimalne. Szósty w całym zestawieniu był Maciej Sławiński (Audi TT), który okazał się ciut szybszy od trzeciego w grupie kierowców aut z napędem na przednią oś Patryka Scieszyńskiego (Opel Astra GSi). O sporym pechu może mówić Łukasz Lontkowski (Citroen C2 VTS), który trzecie miejsce wśród „osiek” przegrał dosłownie o włos.
Zdecydowanie najtrudniej w tych warunkach mieli kierowcy tylnonapędówek. Najszybszy z tego grona ponownie okazał się Olgier Nikel (BMW E36). Agata Uzarska (Mercedes W205) była tym razem druga. Trzecie miejsce w grupie RWD zajął Konstanty Hyżak (Mercedes W202), który nie tylko powetował sobie w ten sposób niepowodzenie z pierwszego eventu, ale także zyskał uznanie innych kierowców i fotoreporterów za bardzo widowiskową, a przy tym też precyzyjną jazdę.
W ostatnim szkoleniowym superoesie z serii Winter Trophy wzięło udział 25 kierowców. Mimo nieco bardziej kameralnego grona wydarzenie dostarczyło nie lada emocji. Po pierwsze, za sprawą idealnych, jak na taką zimową pojeżdżawkę, warunków, po drugie – dzięki grupie znakomitych kierowców i maszyn, wśród których prym tym razem zdecydowanie, wiodły nie tylko kątem pod kątem wyników, ale też ilościowo, Subaru Imprezy.
Po raz kolejny najszybszy, podobnie jak w trakcie pierwszego eventu, okazał się Piotr Ćwikliński. Karol Chętnicki tym razem zajął drugą lokatę, tracąc do zwycięzcy raptem półtorej sekundy. O końcowym rozstrzygnięciu w dużej mierze zadecydowało potrącenie pachołka przez kierowcę charakterystycznego pomarańczowego Subaru, za co otrzymał on pięć sekund kary. Trzeci w nieoficjalnej klasyfikacji generalnej okazał się najszybszy kierowca z grupy FWD, nastoletni Maks Guranowski (Fiat Seicento 1.1 RX), który do Chętnickiego w końcowym rozrachunku stracił niespełna dwie sekundy. Czwartą pozycję w generalce zajął kolejny kierowca „czterołapa” - Tomasz Karchut (Volkswagen Golf R 4Motion). Piąty był kolejny kierowca Imprezy WRX STI – Łukasz „Kudłaty” Sitniewski. Tuż za nim uplasował się bardzo doświadczony i utytułowany Krzysztof Sławiński, który tym samym zajął drugą lokatę w grupie „osiek” ustępując tego dnia jedynie rewelacyjnemu Guranowskiemu. Siódmy w generalce i trzeci w grupie przednionapędówców był Tomasz Cieślak (Nissan Sunny 2.0), który niemalże dosłownie o włos pokonał Patryka Scieszyńskiego (Toyota Yaris 1.5). Pierwszą dziesiątkę nieoficjalnej klasyfikacji generalnej uzupełnili bardzo efektownie jeżdżący Szymon Ćwikliński w Jeepie Grand Cherokeee z mercedesowskim silnikiem diesla i Michał Ciechorski za kierownicą Subaru Imprezy WRX.
Tradycyjnie niełatwe zadanie na śnieżnym torze mieli do wykonania kierowcy aut z napędem na tylną oś. Z tego grona najlepiej poradził sobie Jakub Arent, który tym razem zasiadł za kierownicą swojego „daily”, czyli BMW 120i. Bardzo zacięty bój o drugą lokatę stoczyli pomiędzy sobą Konstanty Hyżak (Mercedes W202 C180) i Dominik Dąbrowski (BMW E36 316i). Zwycięski z tej walki wyszedł ostatecznie kierowca C-Klasy.
Kolejna impreza z cyklu Winter Trophy dopiero za niespełna rok, oczywiście, o ile zima po raz kolejny okaże się na tyle łaskawa...
Tekst: inf. prasowa (Tomasz Niejadlik / Motorsport Trophy)