Duża grupa znakomitych samochodów i równie dobrych kierowców zjawiła się na drugiej rundzie sezonu Time Attack Trophy. Niestety, tym razem w roli głównej wystąpiła kapryśna aura, która bardzo mocno wpłynęła na końcowe wyniki zawodów.
81 kierowców zgłosiło się do udziału w kolejnej odsłonie TAT, co oznacza, że uczestnicy w zasadzie po raz kolejny wypełnili założony przez organizatorów limit zgłoszeń. Niestety, jeszcze pod koniec rejestracji ze startu musiało wycofać się dziewięciu zawodników, w związku z czym na końcowej liście startowej znalazły się 72 nazwiska. Kolejni pechowcy głównie z przyczyn technicznych odpadli w dniu wydarzenia, mimo że większość z nich pojawiła się na miejscu w toruńskim MotoParku. W związku z tym do zawodów finalnie przystąpiły 62 osoby.
Spora liczba awarii i wycofań ze startu to nie był koniec niefarta towarzyszącego tym zawodom. Największą rolę w tym wszystkim odegrała pogoda, która tego dnia była niezwykle zmienna. Zawodnicy przystąpili do sesji treningowej Open Track w pełnym słońcu. Rozgrzany asfalt służył uzyskiwaniu bardzo dobrych wyników już podczas rozgrzewki. W tej części imprezy błysnął zwłaszcza utytułowany drifter, były dwukrotny mistrz Europy King of Europe serii Pro2, Sebastian Matuszewski (Mitsubishi Lancer Evo X). Kierowca z Wybrzeża w trakcie swojego drugiego przejazdu treningowego uzyskał znakomity czas okrążenia – 29.360 s. Dotychczas w trakcie oficjalnej części zawodów TAT, w ramach których bite są rekordy Toru Toruń, tylko trzech zawodników uzyskało lepsze rezultaty top lap: Jacek Kędzior (Mev Exocet, 28.418), Arkadiusz Kubiak (Renault Megane RS, 29.054) i Marcin Markowicz (Subaru WRX STI, 29.254). Kapitalne wyniki na treningu uzyskało też dwóch kierowców z bardzo silnie obsadzonej tego dnia klasy 3 – Michał Sobota (BMW E46 M3, 30.030) oraz Adam Sala (BMW M2 Competition, 30.247). To wszystko zwiastowało ogromne emocje i jeszcze szybszą jazdę w trakcie zasadniczej części zawodów.
Deszczowa loteria
Tuż przed pierwszą próbą sportową nad obiektem przy Łukasiewicza zaczęły gromadzić się ciemne chmury, spadła temperatura powietrza i mocno wzmógł się wiatr. Przejazdy całej klasy 1 i 2 odbyły się jednak po suchym asfalcie. Gdy wydawało się, że pogoda jednak nieznacznie zaczyna się poprawiać, niebo lekko się przejaśniło, znowu nastąpiła nagła zmiana pogody. Po pierwszych przejazdach zawodników z klasy 3 mocno się rozpadało, co wypaczyło wyniki tej sesji. Ucierpiała na tym cała grupa zawodników z szansami na podium, przygotowana pod kątem opon na ściganie w suchych warunkach. Podobnie było w klasie 4, czyli aut z napędem na obie osie, gdzie część szybkich kierowców postawiła na slicki. Nie brakowało jednak i takich, którzy tego dnia byli zadowoleni z takiego rozwoju sytuacji, uczestników którzy w tych trudnych warunkach znakomicie sobie radzili, a deficyty wynikające z mniejszych mocy aut nadrabiali techniką. Na szczególne słowa uznania w tej części zawodów zasłużył zwłaszcza Dominik Bolszakow, który za kierownicą leciwego Audi 80 Quattro, jak równy z równym walczył o podium z najszybszymi kierowcami z klasy czteronapędowców, która to podczas tych zawodów również miała naprawdę wyborną obsadę.
Deszcz chwilami padał mocniej, chwilami słabiej, jednak towarzyszył zawodnikom niemalże do końca zawodów. Intensywne opady sprawiały, że na torze pojawiały się nawet duże kałuże, gdy tylko kropiło, niektóre części toru zaczynały wręcz przesychać. Padać przestało pod koniec ostatniej próby sportowej klasy 3. Ponownie wyszło słońce i znowu zdecydowanie się ociepliło, co sprawiło, że na ostanie przejazdy „czterołapów” tor niemalże przesechł. Wykorzystali to zawodnicy, którzy tego dnia nastawiali się na suche warunki, stracił między innymi wspominany Dominik Bolszakow, który był niewątpliwie nie tylko jedną z największych rewelacji tych zawodów, ale też jednym z największych pechowców. Praktycznie w ostatnim momencie wypadł poza podium, ostatecznie zajmując czwartą lokatę w tejże klasie. Rzutem na taśmę minimalnie lepszy rezultat uzyskał lider klasyfikacji generalnej po pierwszej rundzie, czyli Michał Waloch. Kierowcy Forda Focusa RS pomogło też to, że pod sam koniec zmagań dostał możliwość powtórzenia próby ze względu na to, że jadący przed nim rywal potrącił jedną z opon leżących przy krawędzi toru, w wyniku czego znalazła się ona na nitce toru i uniemożliwiała jazdę poprawną linią. Michał Waloch szansę która mu się nadarzyła wykorzystał znakomicie i w tym powtórzonym przejeździe uzyskał swój zdecydowanie najlepszy rezultat ze wszystkich odbytych w tym dniu prób. Drugą pozycję w klasie 4 zajął ubiegłoroczny mistrz cyklu, czyli Jakub Kalisz (Toyota GR Yaris). Kropkę nad „i” w ostatnim przejeździe postawił Sebastian Matuszewski. Choć jego wynik był dosyć odległy od tego z treningu, to jednak zdecydowanie najlepszy w całej grupie AWD.
Tego dnia to jednak nie Matuszewski był najszybszy podczas zasadniczej części zawodów. Najlepszy wynik uzyskał Michał Sobota (30.267). Drugi w nieoficjalnej generalce był Adam Sala (30.341). W tym przypadku trzeba jednak wyraźnie podkreślić, że obaj załapali się jeszcze na możliwość odbycia pierwszej próby na suchym torze, podobnie zresztą jak trzeci w tej klasie były rekordzista toru, popularny youtuber – Sebastian „Kickster” Kraszewski (Mazda RX-8). Do największych pechowców w tym gronie tego dnia należał z kolei Konrad Waldeck, startujący za kierownicą bardzo efektownego BMW M240i. Czas, który uzyskał podczas treningu, poniżej 31 sekund, dawałby mu pewne miejsce na podium w klasie 3, jednak jemu nie dane było wykonać próby sportowej na suchej nawierzchni.
Od Smarta po S-Klasę AMG
Zdecydowanie mniej loteryjne warunki panowały w trakcie przejazdów klasy 2. Niemalże wszyscy w niej startujący zawodnicy odbyli przejazdy podczas pierwszej sesji pomiarowej, czyli jeszcze przed załamaniem pogody. Ta próba w zasadzie ustawiła klasyfikację w tej klasie. Z bardzo dobrym rezultatem, czasem najszybszego okrążenia poniżej 31 sekund, pewnie triumfował Krzysztof Wizner (Honda Civic V 1.8). Drugie miejsce zajął Robert Wielochowski, również startujący Civicem, ale czwartej generacji z silnikiem 1.6. Na najniższym stopniu podium stanął Piotr Waloch (Ford Fiesta ST150), który minimalnie wyprzedził Michała Głogowskiego (Civic Typer R EP3).
W klasie 1 o końcowych rozstrzygnięciach również zadecydowały wyniki pierwszej sesji. Na dwóch pierwszych miejscach stanęli kierowcy startujący tym samym autem, Honda Civic V 1.3 V-TEC, Szymon Ruta i Dariusz Mrok. Tym razem zwyciężył ten pierwszy, jednakże takie rozstrzygnięcie było bardzo korzystne również dla Mroka. Kierowca z okolic Bielska-Białej po tej rundzie utrzymał prowadzenie w generalce sezonu klasy 1. Trzecią lokatę na zakończenie tej rundy zajął Bartosz Wrzesiński (Civic V 1.3).
Kierowcy Hond walczyli też nie tylko w klasach pojemnościowych, ale też w drugiej rundzie nowego cyklu dla posiadaczy aut tej marki, który będzie towarzyszył zawodom Time Attack Trophy i Track Day Trophy. Na liście startowej Honda Trophy ponownie znalazło się ponad 20 Civiców i jedna Prelude. Na najwyższym stopniu podium tym razem stanął Krzysztof Wizner. O dalszych miejscach decydowały dosłownie setne sekundy. Drugi rezultat uzyskał Szymon Ruta, trzeci był Robert Wielochowski, a tuż za podium uplasował się Dariusz Mrok.
W czwartej rundzie tegorocznego sezonu Mercedes Trophy triumfował Karol Kalbarczyk (W203 C230 Kompressor Sportcoupe), który dzięki temu umocnił się na prowadzeniu w klasyfikacji generalnej tego pucharu. Drugie miejsce zajął zwycięzca poprzedniej rundy, czyli Adam Jakubowski, a trzecie Anna Rataj (oboje W176 A45 AMG), czyli zwyciężczyni klasy kobiet. Tym razem triumf zawodniczce z Wybrzeża nie przyszedł jednak łatwo, gdyż przyszło jej stoczyć zacięty bój o zwycięstwo z debiutującą w zawodach Aleksandrą Sobotą (W176 A220 4Matic). Na trzecim stopniu podium w Girls Trophy stanęła Julia Truszczyńska, również startująca autem z silnikiem Mercedesa, jednakże o zdecydowanie mniejszych predyspozycjach do sportu samochodowego – Smartem ForFour 1.5 CDI. Dodatkowo odbyła nim tylko jeden przejazd w strugach deszczu.
Po raz kolejny o trofea i punkty do klasyfikacji generalnych walczono też w podklasach Street, przeznaczonych dla kierowców startujących autami w ulicznych specyfikacjach. Pierwsze trójki wyglądały w nich następująco: 1 Street – Bartosz Pełnikowski (SEAT Arosa 1.4), Stanisław Kolecki (Renault Clio 2 1.4), Sebastian Radomski (Civic VI 1.4i S); 2 Street – Sebastian Hoffman (Peugeot 206 S16 2.0, Paul Rees (Renault Megane 1.6 16V), Kacper Pirch (Fiat Panda Van 1.3 Multijet); 3 Street – Radosław Krutul (Hyundai i20 N), Paweł Pokrzywiński (Chevrolet S10 Truck), Wojciech Żebrowski (BMW E46 330ci); 4 Street – Jakub Kalisz, Marcin Maćkowiak (obaj GR Yaris), Adam Jakubowski (Mercedes A45 AMG). Na uwagę w podklasach Street zasługuje niewątpliwie ogromna różnorodność aut, począwszy od małych miejskich diesli takich jak Smart ForFour czy Fiata Panda Van, a skończywszy na tak potężnych i mocnych maszynach jak Mercedes W222 S63 AMG 4Matic, którym startowało dwóch kierowców.
Ostatnia runda tegorocznego cyklu TAT odbędzie się 11 listopada w toruńskim MotoParku w ramach szerszego wydarzenia, kolejnej edycji Święta Mocy.
Tekst: Tomasz Niejadlik
Fot. Paweł Orchowski