Newsy

...nie zawsze się ściga...czyli NextLevel na torze Pszczółki

Dodane: 06.08.2019



Zaczniemy od tego, że nie zawsze się ściga... Czasami po prostu jeździ się dla przyjemności, z ludźmi którzy dzielą wspólną zajawkę i dystans do świata. Taki właśnie jest NextLevel. Zapraszam was do tej krótkiej opowieści o tym niesamowitym wydarzeniu odbywającym się w Polsce na torze Pszczółki! 


Fot. Bartek Hebel

NextLevel to zgodnie z twierdzeniem wielu gości będących na tej imprezie, jedyne takie wydarzenie w Europie - a goście którzy na nią dotarli, przybyli z całej Europy! Więc prawdopodobnie można im ufać. To wydarzenie na którym nie ma większego znaczenia jaką mocą identyfikuje się Twój pojazd czy jakim paliwem jest on napędzany. To impreza która skupia się na tym aby stworzyć jedyny w swoim rodzaju klimat stylowego driftu, dla hecy, wrócić z tym do driftingowych korzeni i bawić się wspaniale przy akompaniamencie dartych o nawierzchnię opon i ryków silników.

Całe zamieszanie na torze rozpoczęło się już w piątek gdy w godzinach wieczornych zaczęły zjeżdżać się pierwsze lawety z autami z całej Europy. Obserwowanie kolejnych nadjeżdżających pojazdów na niesamowicie sytej glebie i konkretnej szerokości kół znacząco przewyższa podniecenie wywoływane nawet przez najlepsze pocieracze na popularnych portalach. Nie ma chyba na świecie pasjonata driftu, tego prawdziwego, japońskiego, który nie zatrzymałby się przed takim autem i nie patrzył na nie jak za czasów gdy był berbeciem i zobaczył wymarzoną zabawkę. Radość, szybsze bicie serca i uśmiech od ucha do ucha. To Właśnie dane nam było obserwować przez 3 dni tej wspaniałej pojeżdżawki.
Sobota natomiast to już dzień w którym rozpoczęło się całe zamieszanie. Z samego rana na tor zaczęli zjeżdżać się uśmiechnięci ludzie którzy przyjechali na tą niesamowitą fiestę. Nasycić oczy tym niesamowitym widowiskiem. Kolejki do kas wzbierały w takim tempie, że krótko przed godziną dziesiątą próżno było liczyć na jakiekolwiek przejście czy przejazd autem. Gdy doczekaliśmy się naszych przepustek, weszliśmy przez bramę główną i serce znów zaczęło bić mocniej. Przechadzając się przez park maszyn wszędzie rzucały się w oczy radosne powitania przyjaciół, którzy nie widzieli się przez rok i często pokonywali tysiące kilometrów tylko po to aby znaleźć się w tym wspaniałym miejscu, mekce europejskiego grassroots driftu. Z każdej strony słyszalne były też pierwsze uruchomienia aut, rozgrzewania silników, ostatnie serwisowe szlify. W powietrzu wisiało napięcie. Każdy z niecierpliwością czekał na klejenie pierwszych par i zrywanie oponami oklejek z drzwi. Warto przy tym dodać, że park maszyn o którym właśnie wspomniałem nie był jedyny! Po drugiej stronie toru prężyło się drugie tyle wspaniałych pojazdów i kierowców znanych wszystkim miłośnikom tej sceny.


Paweł Malarz Photography

NextLevel to prawdziwe driftingowe ALL STARS! Na miejscu były ekipy Doriminati, TeamCute, Carswag, StyleBangers, WrongCrew, Car4Fun, Prodrift, BellyBoyz, Drifteskadra, Pentla Squad, Fgarage, Nightkids, Fatclan i auta niezrzeszone lub teamy o których zapomniałem! A TO TYLKO EKIPY Z POLSKI! Na miejsce dotarli także Makosa z Finlandii, Oaktree Outlaws i WhatDriftSquad ze Szwecji, Hanging Loose, DestroyOrDie, Retro Speed, East Coast finest z Wielkiej Brytanii, Garage 173 z Ukrainy, Polderlife z Holandii, Nightspeed z Niemiec i pewnie znów o kimś zapomniałem za co serdecznie przepraszam ale po prostu jest to nie do spamiętania!


Fot. Marek Kotowski

Nadszedł wreszcie czas gdy flagowi znaleźli się na miejscach, rozbrzmiał ryk odpalanych silników, kolejka zaczęła się formować, pierwsze machnięcie flagą i już na torze znajdowało się pięć pięknych aut rozpoczynających najbliższe dwa dni zabawy. Pisanie artykułu o tym jest jak opisywanie pięknego obrazu. Nie da się dobrać słów tak żeby dokładnie przedstawić to, co widziały oczy i co czuło serce. To wiedzą tylko Ci którzy znaleźli się na miejscu. Przed naszymi oczami odbywał się właśnie najpiękniejszy balet który dane jest nam zobaczyć jedynie raz w roku. Z najpiękniejszą obsadą, tancerkami którymi zachwyca się każdy miłośnik motoryzacji. Oto bowiem na torze możemy obserwować takie piękności jak Toyotę Suprę MK4 Jakuba "Muska" Tatary, różowego Nissana Skyline R32 Darrena Bloomfielda z Wielkiej Brytanii, legendarną w środowisku polskiego driftu Babkę czyli BMW E28 Damiana "Suta" Sułka, Toyotę Soarer Tomka "Gobli" Piecucha, Nissana S13 napędzanego legendarnym M50 z bmw Petriego Tuomanen'a z Finlandii, AE86 Krzyśka "Szesza" Szeszko, Dwa wspaniałe Nissany S14 Maćka "Młynarza" Młynarczyka i Eddiego Trinksa ze Szwecji, 350z Arka Piechny z Bellyboyz, Mazdę RX7 FC Konrada Rysia czy wreszcie jedyną na świecie Hondę Prelude RWD z silnikiem V6 z mercedesa z turbo wielkości jaj upalających tego dnia kierowców Pawła "Szorstkiego" Połomki. Poza tym była jeszcze masa pojazdów których wymienienie zajęłoby mi kilka stron, jeśli was z jakiegoś powodu nie było szukajcie ich więc po prostu w licznych galeriach czy filmach.

Gwarantuję, że każdy znalazł coś dla siebie. Jeśli jesteś miłośnikiem wielkich aut, dla Ciebie właśnie latały C32 czy JZXy. Jeśli natomiast lubisz małe upalarki Twoim sercem zawładnęły wspaniałe Miaty, Jimmiego (żółta) i Adama (biała). Nie wierzę, że ktoś mógł po tej imprezie czuć jakikolwiek niedosyt! A zobaczyliśmy to najlepiej gdy w sobotę w okolicach godziny 15:30 niemal WSZYSTKIE auta wyjechały na tor! To zrobiło absolutnie ogromne wrażenie. Ponad 80 pojazdów! Każde z nich odpowiednio nisko i szeroko! Fiji wraz ze mną starał się opowiedzieć choć kilka słów o każdym z nich jednak to co się wydarzyło przerosło najśmielsze oczekiwania każdego z nas. Gdy auta ustawiły sie na długiej prostej w pobliżu drugiego parku maszyn okazało się, że jest ich tyle, że najzwyczajniej w świecie się na niej nie mieszczą i trzeba ustawić drugi rząd! Cóż to był za wspaniały widok!

Po tej krótkiej przerwie, prezentacji, kilku wypowiedziach zagranicznych oraz lokalnych kierowców auta wróciły do parku maszyn i rozpoczęły się kolejne godziny bezlitosnego spalania benzyny (i ropy w przypadku Raadmana :) ). Na torze praktycznie nie występowały przestoje. Cały czas, non stop, ktoś wyjeżdżał i dawał popis swoich umiejętności. Zgodnie z zaczerpniętymi informacjami z widowni absolutnie największe show robili panowie z Pentla Squad wyjeżdżając czterema identycznymi bmw, kierowcy z Doriminati swoimi złotymi autkami jeżdżąc jako team, TeamCute prezentujący bardzo agresywną i szybką jazdę z elementami driftu, Węgrzyn gituwą, Musk wyjeżdżający kilkukrotnie różnymi samochodami, EddieTrinks który do chwili awarii uszczelki pod głowicą karmił widzów potężnymi kłębami dymu, cały team Prodrift klejący się do siebie absolutnie bezlitośnie z 'ciuchcią' pod postacią Raadmanowego kompakta w dieslu i jako wisienka na torcie Sut babką (e28), którą robił absolutnie niesamowite rzeczy z backward entry włącznie!

O godzinie 20 nastąpiła krótka przerwa by już o 21 rozpocząć kulminacyjny punkt imprezy czy nocne upalanie. Tu kolejny raz zderzam się ze ścianą bo opowiedzieć wam o tym jest absolutnie trudno. Wyobraźcie sobie jednak ciemność, światła latarni i uliczny klimat w bezpiecznych torowych warunkach. Tak w wielkim skrócie można opisać na czym to polega. Rozpoczął się festiwal świateł, neonów, stroboskopów i licznych modyfikacji których nie było widać za dnia! To kolejny moment gdy oczy nie mogły wyjść z podziwu nad pracą wykonaną przez właścicieli aut! Absolutnie transcendentalne doświadczenie!
Po zakończeniu pierwszego dnia wszyscy byli zmęczeni i niesamowicie szczęśliwi. To jednak jeszcze nie był czas na sen bowiem w środku nocy niespodziewanie ekipy Fatclan, Carswag i CBCBCB rozpętały chyba największa imprezę w parku maszyn jaką kiedykolwiek na takich imprezach widziałem. Było dane mi uczestniczyć w tym muzycznym korowodzie do którego chętnie dołączali zagraniczni goście. Dało się słyszeć "Damn! You Polish people are really crazy!". W tak radosnej, roztańczonej atmosferze zakończyliśmy pierwszy dzień Next Level!


Fot. SowaPhoto

Niedziela była już tylko formalnością. Taniec na torze trwał pełną parą. Upalały również dwie kobiety, Ola Frąckowiak w pożyczonym od Adama E36 1jz i Ada Bielecka w czarnym E36. Obserwowaliśmy powolną dezintegrację tych pięknych, budowanych w pocie czoła aut. W miacie Jimmiego która powróciła na tor po awarii układu napędowego z okrążenia na okrążenie dało się zauważyć coraz bliższe pary. Jedna z nich skończyła się niewielką kraksą z Turingiem E46 (5.0 v8 z mercedesa) Ernesta. Szybko jednak kierowcy doprowadzili oba auta do stanu użyteczności i znów mogliśmy je podziwiać w ich naturalnym środowisku. O dziwo kolizji na torze było przez dwa dni jak na lekarstwo. Występowały liczne drobne awarie ale w stosunku do tego ile czasu auta spędziły faktycznie na torze upalając wiele godzin uważam, że każdy może być bardzo zadowolony!
Każdy, poza naszym ukochanym Januszem który pieczołowicie smaruje dolarem swojego nissana S14 kolejny rok, wyjeżdża, robi kilka kółek i .... stoi w parku maszyn ładnie wyglądając do końca imprezy. Takim właśnie sposobem dumnie dzierży kolejny rok nagrodę przyznawaną kierowcy zepsutego auta FOREVER BROKEN. Arek, mamy nadzieję, że jednak nie forever i kiedyś zrobisz nawet z 7 kółek!


Paweł Malarz Photography

Skoro już przeszliśmy do nagród, w okolicach godziny 16 w niedzielę odbyło się oficjalne rozdanie wraz z podziękowaniami. Przyznano nagrody w kategorii najładniejszych driftcarów, najlepszego teamu (Pentla Squad!) oraz dla najbardziej szalonych kierowców. Pojawiła się również nagroda dla Globetrottera czyli osoby która pokonała najwięcej kilometrów w drodze na event którą znów został Australijczyk więc aby tradycji stało się za dość rozpocząłem gromkie skandowanie Shoey, Shoey, Shoey! Ludzie którzy wiedzieli o co chodzi podchwycili to bardzo szybko. Jaden w żaden sposób nie protestował i oto przed nami znów pojawiła się tradycyjna już scena celebracyjnego picia piwa z buta! Fiji ze sceny przekazał informację, że jeździmy do 18 i tor znów wypełnił się samochodami!

Po 17 nastąpiło masowe wpuszczanie aut. Nie jestem w stanie stwierdzić ile było samochodów w kulminacyjnym momencie, jestem jednak przekonany, że liczba oscylowała już w okolicach 33 symultanicznie jeżdżących bokiem pojazdów! Cóż to był za widok!!!
O 17:45 wszystkie auta zostały ściągnięte z toru i nastąpiła chwila która wyryje się nam wielu głęboko w serduchach. Muzyka ucichła, w krótkim komunikacie obwieszczona została tragedia która wydarzyła się kilka dni przed imprezą w której życie stracił Piotr Połomka, brat naszego przyjaciela Pawła Szorstkiego który razem z nim budował Prelude specjalnie na to wydarzenie. Z tej okazji Paweł wykonał samotne ostatnie okrążenia po nitce toru. Gdy wrócił do parku maszyn, Młynek krzyknął głośno 'pizdować!?' i po wyraźnym skinieniu głową cały pierwszy park maszyn wypełnił się ogromnym hukiem odcinki! Wielu kierowców zaczęło czym prędzej biec do aut aby dołączyć do tej orkiestry grzmiących silników! Ten widok zostanie mi w pamięci na bardzo, bardzo długi czas. Nie wyobrażam sobie lepszego, motoryzacyjnego uczczenia. Polało się wiele łez, pojawiło się sporo uśmiechów, Next Level po raz kolejny udowodnił, że całe środowisko jest jedną wielką wspaniałą rodziną! Mam nadzieję i życzę wam wszystkim żeby już nigdy więcej nie trzeba było tego w takich okolicznościach pokazywać. Tak wspaniale i podniośle właśnie kończy się nasza historia największego i najpiękniejszego motoryzacyjnego święta odbywającego się u nas, w Polsce, w małej miejscowości Pszczółki na pomorzu. Pamiętajcie, to my jesteśmy sercem europejskiego driftu!
W przyszłym roku bez względu na dzielące was odległości koniecznie do nas dołączcie i przeżyjcie to razem z nami. Żadne słowa bowiem nie są w stanie oddać klimatu tej niesamowitej imprezy.

Paweł Pepies Piotrowski


#nextlevel #autodrompomorze #upalanie #drift #pojeżdżawka 
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama